Skąd
trafiają herbaty do Polski? Jadą z daleka... Najważniejsze
kraje-dostawcy – to Chiny, Sri Lanka, Indie, Wietnam, Kenia.
Poświęćmy tym krajom trochę uwagi.
Indie
należą do elity krajów herbacianych. Mają swoją herbacianą
legendę. „Jej bohaterem jest Bodhidharma, mnich żebrak, który
aby odpokutować grzechy swej hulaszczej młodości, ślubował nie
spać przez siedem lat i całkowicie poświęcić się medytacji.
Nagromadzone zmęczenie w końcu go jednak pokonało. Po przebudzeniu
rozwścieczony z powodu niedotrzymania przysięgi odciął sobie
powieki. Gdy po latach znów zawędrował w Himalaje, zauważył, że
w miejscu, w którym dokonał aktu samookaleczenia, wyrosły krzewy.
Z liści przyrządził napar, którego wypicie sprawiło, że
znużenie całkowicie się ulotniło, a bystrość umysłu, tak
niezbędna w trakcie medytacji, wzrosła. Podczas dalszej wędrówki
napotkanym ludziom rozdawał ziarna owej cudownej rośliny,
rozsławiając jej ożywcze właściwości. Uczynił ją także
obowiązkowym elementem ceremoniału w założonym przez siebie
klasztorze Chan (dosłownie skupienie). Co ciekawe, w hinduskich
klasztorach do dziś utrzymał się obyczaj wypijania filiżanki
herbaty przed rozpoczęciem medytacji”. Jest to cytat z artykułu
„Poezja smaku, czyli rozprawa o herbacie” z warszawskiego wydania
„Dziennika”, w którym czytamy też: „Ten magiczny napój
potrafił zwieść każdego, nawet cesarza. I do dziś nic się nie
zmieniło”.
Tyle
legenda. W rzeczywistości o herbacie w Indiach wiadomo było w
Europie od 1598 r. W tym to roku holenderski podróżnik Jan Huyghen
van Linschoten zauważył (i utrwalił piórem), że Hindusi jedzą
liście jak warzywa z czosnkiem i oliwą, a ponadto sporządzają z
nich esencję. Niespełna dwieście lat później brytyjski botanik
Joseph Banks w raporcie dla Kompanii Wschodnio-Indyjskiej doniósł
do Londynu, że niektóre wschodnie i północne części Indii
stanowią idealny teren dla uprawy herbaty. Zasugerował przy tym
sprowadzenie sadzonek z Chin, ignorując fakt, że herbaciane krzewy
rosły naturalnie w Bengalu.
W
1823 roku i w 1831 roku Robert Bruce i jego brat Charles, działający
także na usługach Kompanii Wschodnio-Indyjskiej, potwierdzili
naturalną obecność herbacianej roślinności w Assamie i wysłali
odpowiednie próbki do nowo utworzonego ogrodu botanicznego w
Kalkucie. W 1833 roku Charles Bruce otrzymał zadanie utworzenia
szkółek herbacianych krzewów. Pięć lat później pierwsza partia
herbaty z Indii wysłana została do Londynu i sprzedana na aukcji. Z
czasem w assamskiej Dolinie Bramaputry powstał zalążek przemysłu
herbacianego, a następnie w Darjeeling w Himalajach (herbata z tego
rejonu należy do najlepszych na świecie).
Na tym miejscu
należy bez wątpienia wymienić Roberta Fortune'a (1812-1880). Ten
Szkot, botanik a zarazem łowca przygód – to ówczesny James Bond
na usługach jej brytyjskiej królewskiej mości Wiktorii. W
„Vademecum herbacianym” określony został jako największy i
najgenialniejszy herbaciany szpieg wszech czasów. I niewątpliwie
złodziej niezwykłej historycznej miary. Otóż temuż Fortune'owi,
którego nazwisko można w języku polskim swobodnie przetłumaczyć
na Szczęściarz, udało się wykraść sadzonki herbaty traktowane w
Chinach jako pilnie strzeżony monopolowy sekret cesarstwa. Według
Wikipedii, jego tajna misja trwała trzy lata (1848-51). W tym czasie
podróżował po Chinach pod przykrywką mandaryna, zbierał
informacje o herbacie i jej uprawie; co więcej – także nasiona i
sadzonki niezwykłego ziela. Na koniec wywiózł do Indii 20 tysięcy
sadzonek. Skuszonych do towarzystwa 8 chińskich herbaciarzy pomogło
mu założyć z tych sadzonek plantację wykradzionej herbaty w
regionie Darjeeling.
[„Vademecum”
wiąże Roberta Fortune'a z odkryciem znaczenia jakości wody dla
smaku herbaty. „Pewnego razu (Fortune) został zaproszony przez
kapłana chińskiej świątyni Kooshan na herbatę. Ceremonia nie
odbyła się jednak przy stole, ale na dziedzińcu, gdzie biło
źródełko czystej wody. Natychmiast po nabraniu została ona przez
mnicha zagotowana. Fortune wspominał później, że nigdy jeszcze
nie pił tak doskonałej herbaty. W tamtej chwili zrozumiał też,
dlaczego słudzy z miejskich rezydencji byli wyprawiani dziesiątki
kilometrów tylko po to, żeby swoim panom przynieść kilka litrów
świeżej, czystej wody”.]
Peregrynacjom
Roberta Fortune'a poświęcony został współczesny 52-minutowy
australijski film. Obraz jest dziełem Diany Perelsztejn.
W
1853 roku eksport z Indii wyniósł 183 tony, a w 1885 roku – aż
35 tysięcy ton. Dziś w Indiach istnieje 13 tysięcy plantacji,
które łącznie zatrudniają 2 miliony osób. Rozwinął się
trzeci herbaciany region – Nalgiri. Roczna produkcja herbaty w
Indiach szacowana jest na 750 milionów kilogramów. Jest to głównie
herbata czarna. Ma on ustaloną renomę na rynku międzynarodowym. W
ogólnoświatowej sieci odbiorców indyjskiej herbaty tradycyjnie
znajduje się Polska.
„W
Indiach – pisze Ireneusz Klawikowski w magazynie „Wegetariański
świat” – nie ma tradycji picia herbaty na sposób zachodni.
Powszechnie natomiast gasi się pragnienie napojem zwanym
masala czaj.
Masala
oznacza przyprawę, a czaj
– herbatę, a więc masala
czaj to
w prostym tłumaczeniu herbata z przyprawami. Ponieważ każda
rodzina kultywuje swoją własną metodę przygotowania tego
aromatycznego napoju, którym raczą się jej członkowie i którą
podaje się gościom, trudno jest podać jednolity uniwersalny
przepis. Bazę masala
czaj
… stanowi czarna herbata w połączeniu z mlekiem, cukrem lub
miodem i dobierane według gustu gotowane lub zaparzane przyprawy
korzenne
– cynamon,
kardamon, imbir, goździk i czarny pieprz. O popularności tak
przyrządzanego czaju
w
samych Indiach może świadczyć fakt, iż jest on dostępny nawet na
ulicach – u ulicznych sprzedawców zwanych czajwala.
Jak
podaje Wikipedia:
Noszą oni czajniki z gorącą herbatą i podają ją w świeżo
palonych glinianych kubkach, wyrzucanych zaraz po spożyciu. Nic
dziwnego,
że ten korzenny przysmak jest tak popularnym napojem. Warto go pić
nie tylko dla przyjemności delektowania się smakiem i aromatem, ale
także ze względu na długą listę... korzyści zdrowotnych, jakie
przypisuje się jego składnikom”.
Anna
Łupińska w publikacji „Herbata bez tajemnic” pisze: „W
Indiach można się napić czarnej herbaty kupionej na ulicznych
kramach, stacjach kolejowych itp. Jest ona bardzo mocna, słodka, z
mlekiem i podawana w czarkach jednorazowego użytku”. Wiadomo też,
że również w pociągach można się napić herbaty z niewielkich
czarek jednorazowego użytku wykonanych z gliny. Goram
ćaj
– gorącą herbatę przyrządza się z reguły z herbacianego pyłu;
esencjonalny płyn pije się z mlekiem, bardzo – jak na europejski
gust – przesłodzony. A tak swoje smakowanie herbaty w Indiach
opisuje w przysłanym gdzieś ze świata e-mailu Urszula Reda –
zapalona podróżniczka, wyskakująca ze swoich domów czy to w
Belgii czy to w Hondurasie w różne miejsca na globie: „Dobrą
herbatę kupowałam głównie w małym sklepiku i była bardzo droga.
Lepsze herbaty produkowane są głównie
na eksport, ponieważ przeciętny obywatel może sobie pozwolić tylko na przeciętną jakość (podobnie jak z kawą w Ameryce Środkowej). Z tej przeciętnej jakości herbaty przyrządza się napar o nazwie chai. Jest to czarna herbata z dużą ilością mleka i cukru, doprawiona aromatycznymi indyjskimi przyprawami, uważana za najbardziej popularny napój w Indiach. Można jej skosztować praktycznie wszędzie – na ulicy, w pociągu lub oczywiście w każdej restauracji. Pije się bardzo gorącą, zwłaszcza w gorące popołudnia, ponieważ ma działanie chłodzące, podobnie jak arabska herbata miętowa. I jest wyśmienita!!!”.
na eksport, ponieważ przeciętny obywatel może sobie pozwolić tylko na przeciętną jakość (podobnie jak z kawą w Ameryce Środkowej). Z tej przeciętnej jakości herbaty przyrządza się napar o nazwie chai. Jest to czarna herbata z dużą ilością mleka i cukru, doprawiona aromatycznymi indyjskimi przyprawami, uważana za najbardziej popularny napój w Indiach. Można jej skosztować praktycznie wszędzie – na ulicy, w pociągu lub oczywiście w każdej restauracji. Pije się bardzo gorącą, zwłaszcza w gorące popołudnia, ponieważ ma działanie chłodzące, podobnie jak arabska herbata miętowa. I jest wyśmienita!!!”.
Godną
uwagi informację o indyjskiej herbacie znajdujemy w „Vademecum
herbacianym”. Cytat: „Czaj to indyjska herbata zmieszana z dużą
ilością dodatków. Kiedy ją zamawiamy najbardziej ekscytujące
jest to, że nigdy nie wiadomo, jaki napar otrzymamy. Podstawą
czaju są przyprawy nadające naparowi orientalny charakter. Parzy
się ją zawsze pod przykryciem, a pije na gorąco. Zanim wychylimy
czarkę do dna, koniecznie „wwąchajmy się” we wszystkie
aromaty. A kiedy już ją opróżnimy, pozwólmy sobie na odrobinę
ułańskiej fantazji – huknijmy czarką o podłogę, jak to się
robi na indyjskich dworcach kolejowych”. (sic!)
Zbiór herbaty w
wielkim centrum jej uprawy w okolicy miasteczka Munnar w stanie
Kerala, leżącym na wysokości 1800 metrów nad poziomem morza w
Ghattach Zachodnich na cyplu opływanym przez Ocean Indyjski, gdzie
pierwsze plantacje datują się z czasów kolonialnego panowania nad
Indiami przez Wielką Brytanię, tak opisała Hanka Jefimowicz w
magazynie „Gazeta-Podróże”: „Codziennie schodząc z gór,
mijaliśmy zielone herbaciane pola, podziwialiśmy pracę zbieraczek,
często z nimi rozmawiając. Noszą długie gumowe fartuchy okalające
ciało od szyi po kostki dla ochrony przed żmijami. Długie kije
bambusowe służą im jako rodzaj poziomicy – kładą kij poziomo
na krzakach herbaty i wszystkie wystające listki zbierają
grzebieniem (podobnych używają nasi zbieracze jagód). Później
ogromne wory pełne listków niosą na głowach do punktu wagowego”.
Poniżej oryginalne
opakowanie herbaty Masala Everest z opisem zawartości i przepisem
zaparzania
function disableSelection(target){
if (typeof target.onselectstart!="undefined") //IE route
target.onselectstart=function(){return false}
else if (typeof target.style.MozUserSelect!="undefined") //Firefox route
target.style.MozUserSelect="none"
else //All other route (ie: Opera)
target.onmousedown=function(){return false}
target.style.cursor = "default"
}
disableSelection(document.body)
</script>
</script>